wtorek, 12 marca 2013

PRACOWITY PIĄTEK

Piątek, ach ten piątek. Niby to początek weekendu, ale u mnie piątki na Teneryfie są bardzo pracowite.
Wolne od lekcji, ale nie wolne od pracy. Tym razem nie sprzątanie mieszkania, ale robota w pyle. Córeczka do przedszkola, a ja pędem do domu: ogarnęłam apartament, wstawiłam pranie i pobiegłam na budowę.
Myślę sobie, ok mam 2h czasu i dużo do zrobienie. Gorąco jak na patelni. Wskoczyłam w stare krótkie spodenki, t-shert i zabrałam się za szlifowanie. Budzik oczywiście nastawiony. Jak każda dobrze zorganizowana mama, każdą minutę mam zagospodarowaną. Nie ma czasu na błądzenie w chmurach.
Plan na ten dzień wykonałam. Wyszlifowałam karnisz (te części, które dało się ręczną szlifierką. Reszta to ręczna robota wieczorami, kiedy dziecko śpi), płaskie powierzchnie ramy okiennej i kolejna lampka.
Czasu mało, ale i tak byłam z siebie zadowolona. Biegiem do domu doprowadzić się do czystości, spakować się i po dziecko do przedszkola.
Plan na popołudnie też intensywny- wyprawa na wulkan. Po ostatnich opadach szczyt El Teide był cały w śniegu. Miałyśmy nadzieję z córeczką, że porzucamy się śnieżkami. Trudno było ocenić stan śniegu z dołu, bo góra od kilku dni otoczona była chmurami. Zapakowałam więc ciepłe rzeczy, zabrałam córeczkę z przedszkola i popędziłyśmy w górę. Podróż była super. Niesamowite uczucie tak być w chmurze. Niestety śnieg już się stopił.
A tu jest więcej zdjęć http://podrozesroki.blogspot.com.es/


Brak komentarzy: