Dziś w radiu słuchałam przez chwilę audycji Zwolnienie z WF-u. Była akurat rozmowa o nadawaniu imion dzieciom. Rzekomo jest taki plan, że ma się zmienić to i owo i rodzice będą mieli wolną rękę jeśli chodzi o wymyślanie i nadawanie dzieciom imion. wypowiadał się też jakiś znawca sprawy, że przecież już teraz nie ma problemu, że jeśli imię nie jest obraźliwe to dziecko może stać się jego posiadaczem. A mi w tym momencie uśmiech zawitał na twarzy bo przypomniałam sobie pewną historię sprzed kilku lat. Zostałam świeżo upieczoną mamusią, leżę w szpitalu i patrzę na moją piękną kruszynkę gdy dzwoni telefon. Patrzę mąż. Odbieram i słyszę:
- Skąd wzięłaś imię dla córki
- Jak to skąd. Z kalendarza - odpowiadam
- Ale Panie w urzędzie pytają się jak ona ma mieć na imię.
- Na imię ma mieć Ada.
- Pani mówi, że nie ma takiego imienia. Już dwie debatują. Pytają czy to od Adrianny czy Adelajdy drobnienie.
- Powiedz im że ma być po prostu Ada. Że takie imię wybraliśmy dla córki.
Po zakończonej rozmowie mąż dalej "walczył" z Paniami u urzędzie. A te w końcu po kolejnych konsultacjach wpisały imię w papiery. Just Ada - jak ja to mawiam :)
I podczas dzisiejszej audycji pomyślałam sobie, że może chciałam urazić córkę dając jej tak proste imię skoro takie zamieszanie z tym było.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz