Od środy zamieszkaliśmy w nowym apartamencie Jest jeszcze sporo do zrobienia, ale pomału widać światełko w tunelu. Najważniejsze, że jesteśmy już u siebie, jest czyściutko, widok piękny. No i nie mam już chorej na głowę sąsiadki pod sobą. Kamień z serca. I cała nasza rodzinka poczuła się lepiej i spokojniej. Oby jak najdalej od takich ludzi.
Jako malarzy też och nie polecam. Masakra! Tak zabrudzonej podłogi od farby to nie widziałam w życiu.
A osobiście wymalowałam już jedno mieszkanie, więc wiem, że można czysto.
Wczoraj odjechali rodzice męża, a ja cały dzień spędziłam na rozpakowywaniu i myciu podłogi.
Dziś, poza domem, ale intensywnie. Rano piekłam urodzinowe ciasto dla Rechel. Potem kawka u Rechel, i popołudnie z mężem i córeczką.
Pogodę mamy cudowną. W prawdzie przyszła kalima i troszkę pobolewa mnie głowa, ale obeszło się bez tabletek. Kalima przyniosła przyjemne ciepełko. Jutro ma być ok 37, więc może uda się wskoczyć do basenu albo oceanu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz