wtorek, 2 kwietnia 2013

WYBIŁO 33

Pryma Aprylis? Tak, ja go na pewno miałam. w Polsce jeszcze wolne po świętach, w Hiszpanii zaczął się normalny tydzień.
Córeczka po tygodniu choroby wróciła do przedszkola. Spóźniłyśmy się trochę, ale nie od razu, żeby na obiad przyjeżdżać. Chwila zastanowienia i, czyżbym o czymś zapomniała?
CZEMU MI NIKT NIE POWIEDZIAŁ, ŻE BYŁA ZMIANA CZASU!!!!

Tak, tak szczęśliwi czasu nie liczą, ale żeby nawet się komputer sam nie zmienił???
No i w ten sposób przez cały dzień byłam wszędzie spóźniona o godzinę. Do Rechel i z powrotem do przedszkola. Ale mimo wszystko dzień miałam bardzo miły. W urodziny urządziłyśmy sobie z Rechel lekcję podczas wyprawy na shopping do stolicy.
Pojechałyśmy do IKEA i LEROY MERLIN. Głównie na celu miałam odzyskanie pieniędzy za lampki, które niestety nie pasują na taras, i kupienie listw do wykończenia okna oraz zorientowanie się w cenie paru rzeczy do nowego mieszkania.
Ja niewiele kupiłam. Mnie wydatki czekają, jak wróci mąż.  Koleżanka za to kupiła kilka rzeczy potrzebnych do stworzenia cudnego, louftowego kącika na tarasie.
Ach, już się nie mogę doczekać, kiedy napije się w nim kawki.
Posiadanie ogrodu daje niesamowite możliwości w spełnieniu się i stworzeniu cudnych miejsc z najpiękniejszą scenerią i koncertami ptaków na żywo. A tu, gdzie lato jest przez cały rok, ogrodem można się cieszyć nieustannie.

No cóż, dzień troszkę zwariowany przez te moje spóźnienia, ale bardzo udany. Imprezka urodzinowa przewidziana jest na później. Zarówno szumne urodziny mojej córeczki i moje przełożone są na przyjazd dziadków i męża.
I tej imprezki też się już nie mogę doczekać, bo to będzie 3 w 1. Do urodzin dołączymy parapetówę w naszym nowym apartamencie. A ja już planuje kulinarne szaleństwa.
Ach, nudzić to ja się nie potrafię i nigdy nie lubiłam.

Pomimo, że dzień był zakręcony i szalony jak często u mnie, zaliczam go do bardzo udanych. Nawet mimo lekkiego podenerwowania, które miałam podczas rozmowy telefonicznej z moją cayzy sąsiadką, jestem z siebie dumna. Byłam uparta i asertywna.
Ale do napisania o tej dziwnej przygodzie w kontaktach międzyludzkich jeszcze się zbieram. Mam nadzieję, że remont się niedługo skończy i nasze stosunki z sąsiadami również. Wtedy na zimno przemyślę wszystko na kartce tz na blogu. Myślę, że powinnam to z siebie wyrzucić i zostawić na kartce. Ale zapomnieć nie powinnam. Jest to kolejna lekcja o ludziach, jaką dostałam od życia, i o której muszę pamiętać w przyszłości.

Brak komentarzy: