Dni lecą jak oszalałe. Mam wrażenie że pisałam kilka dni temu a to już dwa tygodnie minęły. Szok.
No ale co zrobić nie miałam netu ani czasu. Za to dużo pracy. Kolejny tydzień spędziliśmy z mężem na robieniu tego i owego w naszym nowym domku. Wszystko idzie powoli. Jak się chce zaoszczędzić i wykorzystać to co się posiada, trzeba poświęcić sporo czasu i energii.
Ale warto, bo satysfakcja jest niewspółmierna.
Pomału robi się coraz bardziej przytulnie, komfortowo i ślicznie. Przestaje to już być tutejszy typowy apartament pod wynajem. Mieszkanko to nabiera naszego osobistego przytulnego stylu.
Mąż pojechał w niedziele, a ja działam dalej. Oczywiście w chwilach wolnego czasu. :)
Dziś wolny dzień również na Teneryfie. Przedszkole zamknięte. Początkowo myślałam, że pojedziemy gdzieś z córeczką na spacer. Plany jednak się zmieniły. Po upalnych dniach kalimy, zmienił się front i przyszło zimne powietrze. Niebo pokryło się szarymi chmurami, wieje chłodny wiatr i basen świeci pustkami. Zrobiło się jakoś tak smutno bez słonka.
No i córeczka również postanowiła wykorzystać wolny dzień na nadrobienie zaległości w zabawach domowych. Odkurzyłyśmy zabawki, które w związku z przeprowadzką, były popakowane w kartony.
W chwilach przerwy od zabawy szlifowanie i sprzątanie. Ręce mam zżarte przez rozpuszczalnik i szorstkie jak papier ścierny, którego używam do szlifowania. Ale jest satysfakcja, bo rzeczy, które podajemy metamorfozie cieszą nasze oko. No i kieszeń.
Pewnie nie skończę wszystkiego do końca maja, ale mam nadzieję ze choć to co jest ponapoczynane zostanie ukończone.
Uciekam, bo jutro kolejny intensywny dzień, jak co dzień.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz