Dziś córeczka nie chciała się ubrać. Stwierdziła, że pójdzie na kontrolę do lekarza tylko w spodenkach. Skończyło się tak, że mąż zdenerwowany wyszedł na taras, a córeczka po płaczu zasnęła w sypialni. Wizyta nie była ustalona – nie było przymusu wyjścia, dlatego nie mieliśmy wewnętrznego przymusu walki i kłótni z córką.
Takie sytuacje jednak wymuszają w nas przemyślenia. Na ile walczyć z dzieckiem, a na ile pozostawić mu wolność decydowania?
W jaki sposób walczyć: siłą, czy słowem?
Jeszcze nie było mojej córeczki na świecie, a ja już miałam dylematy jak ją wychować.
Chciałabym by wyrosła z niej miła, kulturalna osoba, która ma szacunek do rodziców i ich sucha.
Nie chciałabym jednak zabić w niej indywidualności, własnego zdania i przebojowości.
Wiadomo, że surowym wychowaniem można w pewien sposób ujarzmić młodego człowieka. W tych słabszych charakterach zabije się przy okazji odwagę, pewność siebie i chęć próbowania oraz zdobywania.
Myślę, że moi rodzice wychowali mnie i moje siostry na ułożone panienki. Brakuje mi jednak teraz odwagi i przebojowości. Pokutuje we mnie: to nie wypada, tak nie wolno, ustąp bo jest młodszy, albo głupszy. Nie gadaj głupot, jak nie jesteś pewna itd.
Niestety ci kulturalni i dobrze wychowani siedzą pod miotłą. A świat, sławę i bogactwo zdobywają chamscy, pewni siebie, rozpieszczeni osobnicy, którzy uważają, że wszystko im się należy.
Jak znaleźć złoty środek? Jak wychować i nie skrzywdzić?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz