Nawet tutaj wirusy potrafią dopaść człowieka. Córcia już trzeci tydzień męczy się z katarem. A podobno tydzień trwa leczony i tydzień nie leczony. Co zrobić? Dobrze, że na katarze jak na razie się zatrzymało. Mam nadzieję, że nie rozwinie się w coś gorszego. Ja już od kilku dni z bólem gardła i dyskomfortem w brzuchu. Wczoraj ledwo łykałam. Wieczorem zafundowałam sobie czosnek. No cóż doznania smakowe rano nie były najlepsze, ale pomogło, bo dziś mniej boli przy przełykaniu.
Mimo polepszenia, czułam się na tyle niekomfortowo,że postanowiłyśmy z córeczką zostać w domu. I chyba też potrzebowałyśmy trochę czasu dla siebie. Mimo niedyspozycji postanowiłyśmy nie próżnować.
W końcu w ciszy i spokoju miałyśmy czas przygotować kartki świąteczne.
Coś co w zeszłym roku, z niespełna trzyletnią córeczką było mało możliwe, w tym roku było super zabawą.
Wyciągnęłyśmy wszystkie świąteczne gadżety, które mała dostała już dawno od cioci. I samodzielnie skomponowała i wykonała kartki. Już od kilku dni chodziła i informowała wszystkich że nadchodzą święta i ona musi zrobić kartki dla bliskich i swoich przyjaciół. No i zrobiła. Nie zapomniała o nikim. Była nie zmordowana. I tylko mówiła " mama, a jeszcze muszę zrobić kartkę dla...." Jestem zaskoczona jej dokładnością, wytrwałością, ale przede wszystkim koncentracją. Robienie kartek zajęło jej ok 3 godzin, z krótką przerwą na bajkę i deser. A ma dopiero 3 lata i osiem miesięcy. I nie musiałam jej motywować, wręcz przeciwnie.
Zobaczymy jak będzie z ozdobami na choinkę?
Ja za to postanowiłam upiec mój pierwszy w życiu chleb. Nic wielkiego na drożdżach. A może wielkiego bo drożdże były suche i do tego zakupione tutaj na wyspie ( i pizza nam się nie udała).
O rany poczułam się właśnie, jak w niebie. Nie wytrzymałam. Zapach wyjętego chleba mnie zniewolił. Musiałam znużyć zęby w gorącej kromie z masłem. Kromie, bo inaczej nie dało się ukroić i niestety powstała trochę dziura. Ale co tam potem się wyrówna. Albo może nie....;)
No to przepis na szybki chleb, w razie katastrofy w domu i braku pieczywa już mam. Pychota.
Teraz czekam aż mąż wróci, ponieważ umieram z ciekawości jak mu będzie smakować zupa z CHAYOTA.
Ja uważam, że jest pyszna. Warzywo to przypomina mi trochę cukinie, trochę kalarepę, a trochę ogórka.
Chayota uprawiane są w Meksyku i Kostaryce. Bogate są w witaminy C, mają bardzo mało kalorii i są dobrym źródłem błonnika. Można je spożywać na surowo lub gotowane, i jak cukinia, smażone, pieczone, opiekane, smażone, gotowane na parze lub puree.
Mi się chciało zupy i nie chciało mi się specjalnie kombinować. Powstała więc zupa krem.
Niebawem się dowiem czy mężowi też będzie smakować mój kulinarny eksperyment.